Szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci

Z Elżbietą Ziemniczak, żoną Janusza, mamą 6 synów, prowadzącą własną firmę i realizującą dodatkowo ciekawe pasje, laureatką konkursu „Mama – Kobieta Sukcesu” rozmawia Anna Bosak z Fundacji Priorytety.

Pani Elu, z filmiku przesłanego w ramach konkursu „Mama – Kobieta Sukcesu” można się dowiedzieć, że ma Pani 6 dzieci, od 10 lat prowadzi Pani własną firmę – pisze Ikony, gra w teatrze, podróżuje, robi przetwory lawendowe z własnej plantacji. Brzmi to bardzo intrygująco, przyznam, że wręcz trochę przerażająco jak na liczbę zajęć jednej osoby :). To może po kolei. Zacznijmy od samego macierzyństwa. Proszę opowiedzieć jak wygląda Pani zajmowanie się sprawami rodziny, w jakim wieku ma Pani dzieci, jak funkcjonujecie na co dzień – czy dzieci korzystają z placówek edukacyjnych, zajęć dodatkowych, mają jakieś szczególne potrzeby?  

Jestem po pierwsze żoną moją ukochanego męża Janusza. Mamy 6 synów na ziemi i 3 w niebie. Piotr 13 lat, Jaś 11 lat, Samuel 7 lat, Józef 6 lat, Franciszek 3 lata i Pawełek 14 miesięcy. Dzieci korzystają z placówek, ze szkoły, przedszkola, a od czwartego dziecka zdecydowaliśmy, że będziemy też wysyłać dzieci do żłobka. Czwarty syn poszedł w wieku dwóch lat, piąty w wieku 16 miesięcy, a Pawełek jak miał roczek. Nie mamy na co dzień wsparcia w pomocy dziadków lub opiekunki. Dlatego też placówki są niezbędne nam do tego, by pracować, zrobić spokojnie zakupy, ugotować, posprzątać, a także zadbać o siebie wychodząc do kosmetyczki. Na co dzień mąż zawozi najczęściej dwójkę do przedszkola, ja do szkoły i żłobka. Szkołę podstawową mamy dwuzmianową, dlatego też nawet pierwszoklasista chodzi na rano i na popołudnie. 

Zatem w domu i Pracowni rzadko jestem sama. Gdy dochodzi nauka zdalna, to dzieci szkolne są całymi dniami w domu. Ja gotuję, piekę i wydaję regularne posiłki, by każdy brzuszek był syty. Staram się ogarniać kilka rzeczy równocześnie. Na przykład, gdy idę do żłobka pieszo, inne dzieci idą ze mną na spacer. Gdy jadę do szkoły po dzieci, to robię zakupy. Gdy odrabiam lekcje z synkiem to robię także obiad lub składam pranie. W przerwach w Pracowni nad ikonami wykonuję czynności domowe…

Ogólnie dzieci są zdrowe, tylko troje zmaga się od urodzenia z przerośniętym migdałem, co rzutuje na całe ich funkcjonowanie. Wynika z tego częsty katar i pogłębiające się infekcje takie jak zapalenie oskrzeli, płuc, zapalenie ucha. To się kończy po wycięciu trzeciego migdała, czekamy teraz na ten zabieg u najmłodszego synka. Generalnie jednak jestem u pediatry raz w tygodniu na osłuchaniu płuc czy oskrzeli. 

Jeśli chodzi na przykład o zadbanie fryzjerskie w naszej rodzinie, to radzimy sobie tak, że co 2 miesiące przyjeżdża do nas Pani fryzjerka i obcina chłopcom włosy po kolei. Ja także podłączam się pod różne zabiegi fryzjerskie 😊. Trwa to około 3 godziny, a życie domowe toczy się własnym rytmem. Nie wyobrażam sobie chodzić z każdym z synków do salonu fryzjerskiego, gdyż logistycznie byłoby to niemożliwe. Kiedyś każde z dzieci miało jedno zajecie dodatkowe, takie jak: robotyka, język angielski, basen, lekkoatletyka czy piłka nożna. W dobie koronawirusa zrezygnowaliśmy ze wszystkich płatnych zajęć dodatkowych (gdyż w pandemii wszystko było zamknięte lub zdalne, ale nadal płatne). Obecnie starsi chłopcy jeżdżą sami rowerami na lekkoatletykę i zbiórki harcerskie drużyny ZHR, oraz zbiórki ministranckie, a dwóch młodszych wozimy na zbiórki zuchowe i ministranckie. Regularnie też posyłamy dzieci do wczesnej Komunii Świętej w wieku 5 lat (już czterech przyjmuje Pana Jezusa). W roku przed I Komunią jeździmy z dzieckiem na przygotowanie raz w tygodniu. Logistyka w dużej rodzinie musi być zaplanowana co do minuty. Często jest tak, że mijamy się z mężem idąc z pracy lub do pracy, wioząc gdzieś któreś dziecko.  Staramy się również mieć czas dla każdego dziecka „sam na sam”. Czasem jest to wyjście na lody, czasem na zakupy, czasem rozmowa w pokoju, gotowanie we dwoje… często krótko, ale intensywnie. 

Już sama ilość pracy przy szóstce dzieci jest bardzo duża, a Pani jeszcze prowadzi własną firmę. Jak wyglądała Pani praca na przestrzeni tych 10 lat? Jak to się zaczęło, rozwijało, ile czasu zajmuje? Jak Pani się czuje łącząc tak dużą rodzinę z pracą zawodową? 

Jak nasz drugi syn miał roczek postanowiłam swoje zajęcia włożyć w ryzy firmowe. Zaczęłam od decoupage, malowania, chciałam sprzedawać legalnie różne rzeczy, które wykonywałam ręcznie. Już przy dwójce dzieci rozwinęłam mocno swoje umiejętności plastyczne. Poszłam na dwutygodniowy kurs z ozdabiania przedmiotów i odnawiania mebli metodą decoupage. Zaczęłam wtedy przyklejać też pierwsze ikony decoupag’owe albo transferowe. To zaczęło mi się bardzo podobać i mąż mnie zachęcił, żebym poszła jeszcze na warsztat ikonopisania. 

Po całym dniu z dziećmi możliwość zrobienia wieczorem czegoś swojego, kreatywnego i rozwijającego była dla mnie bardzo dowartościowująca i pokrzepiająca. Teraz kiedy wszystkie dzieci są w placówkach mogę to robić też w ciągu dnia. Mam wyznaczony czas pracy i bardzo staram się go trzymać. Pracownię mam w domu, co czasem ułatwia, a czasem utrudnia moje funkcjonowanie, ponieważ zawsze jest też dużo pracy bieżącej – gotowanie, pranie i sprzątanie jest non stop. Nawet jeśli dzieci są poza domem to trzeba to wszystko przygotować. Dlatego dzielę sobie czas na pracę zawodową i domową. Staram się wykrzesać 4h tylko na malowanie i robienie zamówień, czasem mam w tym czasie próby w teatrze. Mój mąż wraca do domu o 16.30, wtedy jemy wspólnie podwieczorek i po nim mam jeszcze godzinę na swoją pracę. Jesteśmy z mężem także katechistami w Parafii, a także należymy do Wspólnoty Domowego Kościoła i Spotkań Małżeńskich… co łączy się z wyjściami poza dom. Jest to niezwykłe wyzwanie, gdyż trudno jest o chętnych do zostania z naszymi dziećmi.  No niestety trzeba przyjąć taką rzeczywistość jaka jest i w niej sobie radzić…. z wdzięcznością i bez żali.

Czuję się cudownie łącząc rozwój zawodowy z rodziną, jestem spełniona, ponieważ mam wszystko czego pragnę.  Chociaż oczywiście jest to bardzo trudne. Wszystko co cenne jest trudne. Modlę się, żeby Pan Bóg dawał mi siły na to co ON chce, żebym robiła, albo pomagał zrezygnować z tego co niepotrzebne. Pomaga w tym też dobre ustawienie priorytetów, odpuszczanie niektórych rzeczy np. tego, że dom nie musi być cały czas idealnie czysty, mimo, że bym tak chciała. Ale dzięki temu usiądę nad ikoną. Gotowanie można upraszczać, zauważyliśmy, że dzieci naprawdę lubią proste rzeczy, wystarczy makaron albo zupa z grzankami. Za to często coś piekę, bardzo to lubię, mogę wstawić coś do pieca w czasie pracy. Robię faktycznie czasem kilka rzeczy na raz. Maluję też przy dzieciach, daję im deseczki, pozwalam używać pigmentów, one się tym interesują, cenią moją pracę. Dzieci muszą mieć i znać zasady domowe, sprzątamy wszyscy razem na koniec dnia.   

Nie mogę się doczekać rozwinięcia opowieści o grze w teatrze :). Proszę opowiedzieć co to za historia, gdzie Pani gra i jaka była Pani ulubiona rola?

Moja pasja teatralna zaczęła się już w liceum. Aktywnie uczestniczyłam w życiu Centrum Kultury Zamek, bardzo mnie to pochłaniało, chciałam być aktorką. Zdawałam do szkół teatralnych w całej Polsce i do jednej prawie się dostałam J. Jednak dobrze się stało, że to było prawie (śmiech). Już wtedy miałam pragnienie dużej rodziny, a łączenie tego z szkołą aktorską na pełen etat się zupełnie wyklucza. Dlatego wybrałam po pierwsze rodzinę i powierzyłam swój rozwój Panu Bogu. Jeszcze przed ślubem poznałam ewangelizacyjny teatr „Droga”, gdzie zaczęłam swoją pracę zawodową. Mieliśmy próby kilka razy w tygodniu, wystawialiśmy spektakle w kraju i za granicą. To było łatwe do realizowania dopóki nie miałam dzieci. 

Przy dwójce dzieci to już było ogromne wyzwanie. Ale przy wsparciu mojego męża zrobiłam szkołę teatralną. To były 10 dniowe zjazdy, na które wyjeżdżałam w ciągu dwóch lat i wtedy mój mąż zajmował się synami. Dlatego też po drugim dziecku miałam 4 lata przerwy między kolejnym porodem. Przygotowywałam spektakl dyplomowy, który otworzył mi oczy na to, że mogę grać również monodramy. To w życiu mamy jest bardzo cenne, ponieważ nie muszę spotykać się z innymi ludźmi, żeby ćwiczyć. Od tamtego czasu powstały jeszcze dwa monodramy, wszystkie dotyczyły wartości chrześcijańskich. Powstają w duchu oddania się Panu Bogu, wtedy to on prowadzi, pokazuje mi scenariusz, posyła mnie w konkretne miejsce, gdzie chciałby abym zagrała. 

Czwarty spektakl powstał ze scenariusza, który wydarzył się w moim życiu. Po piątym dziecku mieliśmy synka, który żył dziewięć tygodni w moim łonie. Byłam w żałobie, ale na spotkaniu z jednym kapłanem usłyszałam ważne słowo „zyskałaś”. Dzięki temu powstał bardzo szybko scenariusz kolejnego spektaklu, do którego zaprosiłam piosenkarkę Kasią Aszyk, obecnie mamę czwórki dzieci. Jest zatytułowany „Zyskałaś” i pokazuje wartość bliskiej osoby w Niebie, która jest najbliżej Pana Boga i wstawia się za nami.

Najnowszy spektakl powstał dwa lata temu, mieliśmy na niego sporo zamówień, po czym okazało się, że jestem w stanie błogosławionym. Bardzo nas to ucieszyło, ale okazało się, że jego życie jest zagrożone i musiałam zrezygnować z grania. Po tym zaczęła się pandemia i wszystkie teatry były pozamykane. Teraz mogę znowu grać, ale jesteśmy otwarci na nowe życie, to pragnienie cały czas w nas jest, zostawiamy to w rękach Pana Boga. Od miesiąca mamy próby z reżyserką z „Teatru Droga” Moniką Jarmark. Wznowienie spektaklu: „Zyskałaś” będzie w połowie grudnia. Chcemy też nagrywać wersję on-line, takie czasy…😊

Jako aktorka wcielałam się w bardzo wiele ról, ciężko wskazać, która była moja ulubiona, aczkolwiek dobrze odnajdywałam się też w postaciach negatywnych, które przechodziły swoją przemianę. Tak jak na przykład Maria Magdalena, która pozwoliła się „dotknąć” Jezusowi i odmieniła swoje dotychczasowe życie. 

A co z podróżami? To są wyjazdy rodzinne czy zdarzają się w innym gronie?

Bardzo lubię podróżować, szczególnie uwielbiam Francję i język francuski. Dlatego w każdym roku tam jeździmy. Robimy z dziećmi nawet po 4 tysiące kilometrów na jednym wyjeździe, to są głównie wyjazdy wakacyjne. Staramy się też jeździć w miejsca święte. Mamy taką tradycję, że jak dziecko ma roczek to jedziemy do miejsca związanego z jego patronem. Ale zdarzyło się też tak, że dostałam zlecenie przy rekonstrukcji fresków w północnej Francji i wyjechałam sama do tej pracy na 10 dni. To było niesamowite doświadczenie zawodowe, ale też mentalne :).

To jeszcze nie wszystkie Pani pasje. Na hasło „lawendowe przetwory z własnej plantacji” od razu się rozmarzyłam pięknym widokiem, zapachami i smakami. Proszę zdradzić więcej szczegółów :).

Miłość do lawendy wzięła się też z Francji. Tam są przede wszystkim pola lawendowe i zapragnęłam kiedyś niesamowicie mieć swoje pole :). Jeździłam po Polsce oglądać takie pola. Znalazłam jedno koło Wrześni, gdzie właścicielką jest Pani Paulina, która ma 4 córki. Ja wtedy miałam 4 synów. Zaprzyjaźniłyśmy się. Sprzedała nam 70 wielkich krzewów lawendowych, 8-letnich, musieliśmy w jeden dzień je przewieźć i wkopać w naszym ogrodzie. To jest lawenda spożywcza. Każdego roku cały lipiec mamy zbiory lawendy i zaangażowana jest w to cała rodzina. Wszyscy zbieramy, szykujemy butelki, ja robię syropy lawendowe, dzieci naklejają etykiety, zawiązują kokardki, robią bukieciki. W tym roku udało nam się zrobić 270 butelek syropu lawendowego. Sprzedajemy je aż do Bożego Narodzenia, też na kiermaszach bożonarodzeniowych. Cieszę się, że lawenda, która jest moją miłością jest z nami, z moją rodziną :).

To wszystko brzmi naprawdę imponująco i należą się Pani wyrazy podziwu. Z naszych badań i obserwacji wynika jednak, że mamy nawet przy jednym dziecku czują się często przemęczone, ciężko im znaleźć czas na wypicie ciepłej kawy. Celem działań fundacji jest m.in. docenianie pracy wykonywanej na rzecz domu, ale też pomoc osobom ją wykonującym w dobrej organizacji, wyznaczaniu priorytetów, tak żeby umieć w tym znaleźć czas dla siebie, na odpoczynek. Co by Pani poradziła innym mamom, które czują się przytłoczone zajęciami domowymi?

Oczywiście, to normalne, że można zarówno przy jednym dziecku jak i szóstce czuć się przemęczonym. Ja tej nocy wstawałam sześć razy do mojego najmłodszego syna, przygotowując mu mleko z butelki, a i tak wstaję codziennie o 5.30-6.00 rano. Więc nie mając dodatkowych zajęć i tak czułabym się zmęczona J. Staram się w ciągu dnia położyć na 15-30 minut i pozwala mi to zregenerować siły. Czasem jak potrzebuję tego popołudniu to pozwalałam dzieciom obejrzeć bajkę albo zagrać na komputerze. Czas na odpoczynek jest bardzo ważny i trzeba go szukać, może jak dzieci są w placówkach, może jak mąż wraca z pracy. 

Naszą tajemnicą jest też to, że dzieci chodzą spać około godziny 20, starsi trochę później, ale od 20 już są w swoich pokojach. Wtedy my z mężem mamy już czas dla siebie, na film, na odpoczynek, bo on jest bardzo ważny, ale czasem też na pracę jak muszę coś dokończyć. 

Na dzień dzisiejszy mam do zrobienia przed Bożym Narodzeniem zamówionych 5 ikon, kiermasz Bożonarodzeniowy z syropami lawendowymi i wznowienie spektaklu: „Zyskałaś”. I to naprawdę mnie przerasta z szóstką dzieci, ale mówię „bądź wola Twoja” i wiem, że On mi pomoże :). 

Mamom, które są przytłoczone liczbą obowiązków domowych poradziłabym, żeby przyjrzeć się temu co jest naprawdę konieczne, co można odpuścić i znaleźć godzinę na to co ja chcę robić. To może być nawet spacer. Zachęcam, żeby poszukać swojej pasji, czegoś co naprawdę sprawia im przyjemność. Jak czujemy się dobrze ze sobą to z przyjemnością możemy poświęcać czas dla innych. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. 

Jak miałam dwójkę dzieci, w tym młodsze miało pół roku to mój mąż wyjechał na 3 miesiące. Myślałam, że nie dam rady. Stwierdziłam, że muszę mieć jakiś czas dla siebie i wtedy zaczęłam zajmować się decoupagem. Dzięki temu mogłam być też lepsza dla dzieci. Zobaczyłam, że ja nie muszę być tylko mamą, ale mogę pozostać też sobą i się rozwijać. Wszystko co lubiłam jeszcze przed małżeństwem rozwijałam już przy dzieciach. To jest niesamowity dar. Ale nie bierze się z mojej mocy tylko z łaski. Jak pytamy Pana Boga co mamy robić i jak, to On niesamowicie poszerza nasz czas i możliwości. Zauważyłam, że często jest tak, że gdy poświęcam zegarową godzinę na pracę w skupieniu to jest to bardziej owocne niż gdybym tak pracowała osiem godzin w rozproszeniu. Dlatego też dobry, konkretny plan na dzień, w którym jest czas na odpoczynek i zauważenie ile już zrobiłam, oraz na zadowolenie z siebie jest klu mojego działania. A ponad wszystko zaufanie Bogu, w każdej dziedzinie mojego życia…. I motto: „Bądź Wola Twoja Panie”.

Dziękuję za rozmowę :).